Nie zgadniecie, co się dziś stało. Podszedł do mnie na ulicy ten mityczny millennials i pełnym roszczenia tonem zażądał umowy na czas nieokreślony, karty multisport i pracy w młodym, ambitnym zespole.
Ja do niego, że nawet nie mam firmy, a on na to, że każdy pracodawca tak mówi i zagroził, że będzie spamował na forach, że jestem miernym pracodawcą i ogólnie mobbing, do tego zaczął nagrywać mnie na snapczat. Byłem nieugięty i dalej mu mówię, że nic nie dam. On widząc, że w ten sposób nic nie ugra, zmienił taktykę i zaczął brać na litość i płakać, żeby go poratować chociaż na wkład własny do programu mieszkanie dla młodych. Płakał, że jego matka się wkurwia, że ją ciągle nachodzą i pytają o niego osoby z grupy Agora i natemat.pl, bo chcą pisać o nim artykuły i oczekują wywiadów. Zrobiło mi się go żal, więc dałem mu awokado, bo akurat promocja w Biedrze była, to żem kupił.
Wziął to awokado ze łzami w oczach i pobiegł pełnym nieodpowiedzialności krokiem, a zaraz za nim ruszyło auto z logo Polsatu.
Potem widziałem go, jak ze swoimi kolegami z boomu demograficznego oporządzali to awokado na pastę i popijali prosecco w kolejce do modnego klubu na ulicy Braku Zdolności Kredytowej.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą