to jak będę miał na warsztacie legendę, dam znać co by podpasowało

Ale jakbyś miał wolną chwilę i wenę, to generalnie góry, doliny, rzeki, martwi kolesie i zakochane białogłowy

Ci kolesie i białogłowy to w klimacie tamtejszym naturalnie, podrzucę Ci kilka linków A grafiki będziemy podpisywać. Będziesz nie tylko sławnym naukowcem od dziur, kamieni i bardzo starych dinozaurów, ale też rysownikiem

Landszafty mi pasują A ludzi mogę rysować tylko martwych i do tego "z daleka", bo jak za człowieków się zabieram to ni pies to, ni to wydra
:janekradas Ano bez urazy, teraz przynajmniej jakąś głębię chociaż widać


Może będę geologiem - rysownikiem
Coś jak blacharz - bednarz - cukiernik

umknęło Ci "erotoman"

A nie, na to mam osobny papier. Dokładnie: "erotoman - gawędziarz"

jak każdy z nas przyjacielu, jak każdy z nas

Wydrukuję sobie i na tablicy powieszę


Zapomniałam z tych emocji

bryyy w końcu piąteczek

z łóżka bo nie mogę wstać

Zazdraszczam :kaab rysunku

lenie jeszcze 6 dni tyrania do urlopu

:janekradas na trzy tygodnie plus dwa dni, i mam szczerą nadzieję porządnie się umordować na jakichś bezdrożach

:kaab, przeliczyłem posty na stronie, tym postem nie powinienem zajumać nowej za resztę nie odpowiadam

Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam:

dokulam

i jeszcze

nooo

niech no mi się teraz ktoś wrypcy

kurna, to się nazywa desperacja

tiruriru

no, możecie już pisać

:janekradas wiesz, Ty się może nie wyrywaj za bardzo z pomocą, bo zupełnie przypadkiem możesz oberwać

24 posty samowolki

jedziesz!

Czy Wam się przypadkiem za bardzo nie nudzi w pracy?

22. Tego marcowego poranka wylazłem jak zwykle przed stodołę ogarnąć kury. Spałem na sianie, bo po pijaku mnie do domu nie wpuszczają. A pić lubię. Jak chyba każdy na wsi.
W kieszeni miałem niedopałek papierosa. Nawyk ze szkoły - wypalić 3/4 i zostawić cztery buszki na później. O czym to ja? A, o kurach. Poranny kac bywa zaiste męczący. Wczoraj chlaliśmy pod mleko, co nigdy nie jest dobrym pomysłem. Zenon, zwany potocznie świnią, rozwalił zbiornik na paszę, co zwiastowało chujową karmę tego dnia. Zarówno dla mnie jak i dla zwierząt, bo świnia załatwił się do zbiornika.

20. :Paulka skopała licznik

Tak czy inaczej, rolę trzeba ogarnąć. Z kur wyszło tej nocy i poranka 76 jajek. Dwa na surowo do gardła, odchrząknąć i można brać się za robotę. Najpierw klekoczący skobel od wychodka. Stara zrzędzi, że drzwi się uchylają i chłopy patrzą na jej bladodupie. Pryszcz na pryszczu, a nie bladodupie, ale moich komplementów jakoś ona nie rozumie. Skobel naprawiony, dupa znów pozostanie w ukryciu. I możecie mi za to dziękować. Skoro już jestem przy tematach ekskrementalnych, to dzisiaj mają dowieźć super nowy nawóz. Podobno utkany z gówien menadżerów z Warszawy.

19. Podobno słupki rosną na nim jak na drożdżach. Zobaczymy czy poradzi sobie z pomidorami. Pomidory najlepiej rosną na krowiaku, ale unia wprowadziła cudowne rozporządzenia dotyczące ewidencjonowania krowich produktów, w tym placków. Nie wiem po co, ale dają dopłatę liczoną od metra bieżącego. Paskudna robota, ale od mierzenia mam młodego. Przyucza się do zawodu rolnika, więc takie szkolonko bardzo mu się przyda.

18. Do południa miałem spokój, ładnie się zadekowałem za stodołą, wcześniej odprawiwszy świnię do miasta. Łajza przypałętał się znowu i marudził coś o osadzaniu kosy na sztorc i zbrojnym buncie przeciw szlachcie. Bimber starego Wacława młynarza rzeczywiście miesza w rondlu. Około trzynastej odprawiłem swój codzienny rytuał. Coś wam o nim opowiem. Czytałem kiedyś, że stając na rozstaju wiejskich dróg, może przyjść do Ciebie szatan, i w zamian za duszę, nastroi twoją gitarę i będziesz grał najpiękniejszego bluesa na świecie.
Trzydzieści dwa lata temu dostałem sztachetą przez plecy za obłędną (moim zdaniem) grę na gitarze, więc od 32 lat staram się zdybać rogatego i załatwić sprawę z tą gitarą.

17


Paulka, dzisiaj olewam robotę

17. Jak przypuszczałem, nie przylazł. Jutro spróbuję znowu, choć szanse są marne. Zrobiła się czternasta (w odróżnieniu od tej 17 w rogu mojego kajeciku) więc czas nakarmić mnie. Stara dzisiaj w lepszym nastroju. Wczoraj zamalowała mi chochlą w gębę, więc pewno jeszcze się z tego cieszy. Zwyczajowo jadam breję rzuconą z gara na podłogę, ale dzisiaj chyba święto, bo żarcie leży na stole. Nie w talerzu co prawda, bo ich nie mamy (świnia rozbił całą zastawę na proszonym rosołku), ale i tak to lepsze niż na kolanach siorbać z podłogi.