Byłem dzisiaj na rynku w Przedborzu. Rynek jak to rynek. Typowy małomiasteczkowy. Jażywa, ważyny. Sznurowadło, mydło, powidło. Kury, kaczki. Droga na Ostrołękę. Przy jednym straganie z ciuchami stoi babeczka. Wiek na oko 50+. Z gatunku tych niskich, niewywrotnych i korpulentnych. Ubrana na czarno. Zagaja do straganiary:
-Bluzeczkę czarną chciałam kupić. Taką na żałobę.
-To ma pani taki, takie i takie.
-Eeee... Nie... Te to dla starej babki dobre.
-A może taka? I podtyka jej kolejną.
-Yyy... Też nie.
-A ta?
-No coś pani?! Ta ma stanowczo za mały dekolt!
I tak sobie pomyślałem. Gorąca wdówka, cholera...

a dlaczego założyłeś, że żałoba po mężu? :P
i jak juz to "jarzywa i warzyny" dziwko bez szkoły

"niewywrotna" zanotuję sobie to określenie

:kaab To masz jeszcze jedno zasłyszane wczoraj "turlawa" - w sensie łatwo się turla

: O o za "i jak juz to "jarzywa i warzyny" dziwko bez szkoły [] "