:miss_cappuccino dokładnie o to samo mi chodziło. Dodałbym jeszcze-czy w takiej sytuacji zbiórka by się udała i czy MSZ dałoby gwarancję.

Co tam się na prawdę wydarzyło, wie tylko ta Francuzka. Kwestia, czy kiedykolwiek zechce powiedzieć całą prawdę. Może się wygada ze szczęścia, że żyje, może na starość wyda biografię, w której opisze sprawę, może się nie dowiemy...

:miss_cappuccino Ha, to ja powiem skąd to demonizowanie. Akurat mam przyjemność, bądź też nieprzyjemność znać osobę, która pasje swoje realizuje. Wiąże się to z tym, że wyłożył lachę na bliskich, którym pod jego nieobecność muszą pomagać inni.

W całym wszechświecie dziwnych wydarzeń i sytuacji dopuszczam taką, że może kiedyś się znaleźć w sytuacji zagrożenia życia, być może na tyle medialnej, że większa/mniejsza część ludzi zainteresuje się i zacznie piać z zachwytu nad spełnianiem pasji.

No i ja wtedy będę tym złym, uważającym go dalej za egoistycznego kutasa.

ale tak jest. Zazwyczaj ekipy zostawiają "pamiątki" dla następnych. To właśnie one są dowodem, na zdobycie szczytu. I zdjęcia, które porównuje się z mapą topograficzną. Wejście, żeby było uznane musi być udowodnione.

:nevya lepsza, każda dobra, byle pokazywała jej bezwzględność i skłonność do manipulacji.

:miss_cappuccino , ogólnie to kobieta kontaktowała się ze swoim przyjacielem, a ten puszczał info dalej w obieg. Jednocześnie jej komunikaty były dość krótkie z racji tego, że oszczędzała baterie. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że pierwsi z pomocą ruszą Polacy, więc warto udawać, że da się ratować partnera wyprawy? Nie wiadomo, ja jakoś wątpię. Już prędzej jej przyjaciel mógł to wiedzieć i w taki sposób przedstawiać sprawę (ale czy wtedy pisałby "no tent, no food, no water" - nie sądzę). Kolejna rzecz, że każdy widział to co chciał widzieć. Informacja, że ma chorobę wysokościową, że jest niedotleniony przewijała się od początku, ale wiele osób to ignorowało mówiąc, że nie w takich sytuacjach dawał radę.

Poza tym jak Wy byście się zachowali na jej miejscu? Opuszczacie gościa, który ledwo kontaktuje, z którym było bardzo źle. Jak na Wasz gust, to już po nim, już nic z tego nie będzie - macie odwagę napisać "nic z tego, on i tak umrze"? Wątpię, w Was też będzie się tlić nadzieja, że to może przejściowe, że to może Wy źle interpretujecie. Doświadczenie to jedno, ale ludzie często nie myślą racjonalnie, a już szczególnie w takich sytuacjach. Dopiero ktoś z dystansem jest w stanie ocenić jakie jest prawdopodobieństwo powodzenia.

Podsumowując, wydaje mi się, że znacznie łatwiej jest powiedzieć - "jest z nim bardzo źle" niż "będzie trup".

:gatinha no ja myślę...

:nevya słuszna uwaga. Tak jak napisałam powyżej - ciekawi mnie po prostu jak było. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jaką decyzję ja bym podjęła. W sumie nie wiemy też jak ona doszła do decyzji ruszenia w dół i czy to ona ją sama podjęła, czy może np. wspólnie z Mackiewiczem, który mógł wiedzieć, że umiera. Mam nadzieję, że moja wypowiedź nie zabrzmiała pejoratywnie w stosunku do jej zachowania - nie to było moim celem.

Natomiast medialność tego wydarzenia, dała odczuć [a przynajmniej ja tak to odczułam i też przecież się temu poddałam - angażując się choćby w tę dyskusję] - lekki powiew klimatu Black Mirror. Sprawozdanie na żywo na onecie, sprzeczne informacje, smsy wysyłane przez tę dziewczynę i przekazywane na fb przez jej chłopaka.. Budzi to trochę niepokój

:lordkaftan podejrzewam, że zbiórka i tak by się mogła udać, natomiast MSZ chyba nie dałoby gwarancji, bo niby czemu.

wybacz kochanie, ale muszę Cię opuścić, obiad sam się nie ugotuje, koty same się nie obliżą - ogólnie po dupie. Do jutra maleńka

:miss_cappuccino A tak z ciekawości - jaka jest twoja definicja osoby odpowiedzialnej?

:jaremcio nie mam takiej definicji.W większości przypadków zbyt wiele zależy od okoliczności, ustaleń i relacji pomiędzy daną osobą, a innymi itp. Poza tym uważam, że tego typu cechy nie poddają się tak naprawdę ocenie obiektywnej. O ile w ogóle cokolwiek jesteśmy w stanie ocenić obiektywnie, a co dotyczy ludzkich zachowań.

Nie zaglądałem do tego wątku, ale wszedlem i jestem zniesmaczony niektórymi wypowiedziami. Życzenie alpinistom śmierci to sk!@#ysyństwo.
Nie, nie jestem zwolennikiem takich wypraw.
Tak, uważam że, takie wyprawy powinny być drogo ubezpieczone.
Tak, zgadzam się, że wyprawa z takim przygotowaniem i w takich warunkach to lekkomyślność, egoizm i głupota.
Tak, podziwiam i chylę czoła przed ratownikami, nawet jeśli "tylko" wykonywali swoją pracę.
Tak, trzeba takim ludziom pomóc, a po zakończeniu akcji obciążyć finansowo jej kosztem. Ewentualnie ustanowić prawo, które wymusi posiadanie konkretnych środków na realizację tego działania->patrz ubezpieczenie.
Tak, każdy ma prawo do pasji, nawet tak niebezpiecznych i ekstremalnych (o ile nie łamie prawa).

Szkoda człowieka, niech spoczywa w spokoju, a my wyciagnijmy wnioski zamiast się żreć jeden na drugiego. Rzekłem.

Zobaczcie, o co apeluje ojciec Tomka:
:https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/dramatyczny-apel-ojca-tomasza-mackiewicza,artykuly,422501,1.html

Wierzy, że jego syn żyje i ja też w to jeszcze wierzę.
A ta cała wyprawa ratownicza była od początku aż do spotkania się ratowników z tą Francuzką nastawiona na ratowanie ich oboje. Co się stało, że nagle zrezygnowali, mając jeszcze tyle czasu, bo przecież zakładali, że dotarcie do poszkodowanych zajmie im co najmniej 15 godzin, a do Eli dotarli w zaledwie 8 godzin. Powiedzieli ponoć, że ona jest w złym stanie - osłabiona i poodmrażana, że trzeba ją dosłownie nieść, a potem okazało się, że zeszła na własnych nogach, więc chyba nie była aż w tak złym stanie, tym bardziej że dość szybko zeszli i też kilka godzin wcześniej niż zakładali.
Przecież mogli ją jakoś zabezpieczyć przed zimnem, podać jej jedzenie napoje, leki, tlen na tej wysokości, na której ją znaleźli i wysłać pozostałych dwóch ratowników Tomalę i tego drugiego /nie pamiętam jego nazwiska/ po nią, a sami tzn. Bielecki i Urubko po odpoczynku mogli ruszyć dalej po Tomka. Mieli jeszcze czas, są mega wytrzymali i mieli motywację ratować swojego kolegę rodaka i po to przecież zrezygnowali na jakiś czas z wyprawy na K2. Co się stało, że zrezygnowali. Co im nagadała ta Francuzka?
Przecież Tomek był od niej silniejszy, miał w tych górach większe doświadczenie on 6 razy ona 4 raz tam wchodziła.
Może tak przedstawiła stan zdrowia Tomka, aby ich zniechęcić do dalszych działań ratowniczych, że już po nim.
Może Tomek miał jakieś problemy, może potrzebował jej pomocy, ale ona wolała ratować tylko swoje dupsko i żeby to nie wyszło na jaw, to tak przestawiła sytuację, że nie ma szansy na jego ratunek.
Jeśli on zginie, a zdobyli ten szczyt razem, to i tak laury będzie zdobywać tylko ta osoba, która zeszła z powrotem. Może też i o to chodzi tej kobiecie, zważywszy na to, że to już drugi jej towarzysz, który nie wraca ze wspólnej z nią wspinaczki, a ona mała, drobna kobieta jest cyborgiem. Silniejsi i bardziej zahartowani od niej mężczyźni giną? Czy to nie jest dziwne?
Szkoda, że ratownicy jednak nie ruszyli po Tomka, może dowiedzielibyśmy się co tam naprawdę na górze się stało i być może Tomek też byłby już w drodze do polskiego szpitala.
Za szybko wg mnie padła decyzja odstąpienia od ratowania Polaka - pozostało tysiąc metrów do Tomka, to bardzo dużo w tych warunkach, ale do Eli szli 2000 m w 8 godzin, a planowali 15 godzin. Zostało im jeszcze trochę czasu dla Tomka, myślę że i siły też, a Tomek w podobnych warunkach, też z odmrożeniami wytrzymał w szczelinie na podobnej wysokości aż 6 dni na ratunek. A oni po dwóch i pół dobach rezygnują? Takie ponoć Lodowe Wojowniki - Cyborgi?

:empatyczna Może. Może. Może.

A może w Smoleńsku faktycznie Putin z Tuskiem zestrzelili tupolewa? Przecież stal jest twardsza od drzewa.

O ile zrozumiałbym, że takie rzeczy mówi rodzina i przyjaciele Mackiewicza, tak Ty, moja droga Empatyczna, wyciągasz w tej chwili teorie znikąd i tworzysz jakieś spiski dziejowe.
Wstrzym się.

:empatyczna z tego co słyszę i czytam, nad NP nadciąga potężne załamanie pogody, to raz. Nie wiem czy intersowałaś sie kiedykolwiek taką wspinaczką - ale załamka w Himalayach/Karakorum to nie jest zwykła śniezyca.
Po drugie, Urubko i Bielecki nie mieli jeszcze aklimatyzacji do wysokości ponad 7000.
Na you tube są pewnie nagrania wspinaczy z gór wysokich - nie mówi się, się charczy i smarczy.
Oni nie szli z tlenem, szli na szybko, w stylu alpejskim, bez tlenu.
Na koniec: droga w dół to nie jest w Himalajach łatwo. Jest równie ciężko, a oni jeszcze ciągnęli tę kobietę.

:miss_cappuccino W sumie nie wiem co Ci odpisać. Jakkolwiek nie mogę odmówić Ci pewnej racji, to jednak nadal uważam że gość był skrajnie nieodpowiedzialny i zasłużył na krytykę, chociaż nie na śmierć.

Tak piszę tylko, żebyś wiedziała dlaczego go "atakuję". :P

:empatyczna ludzie to ***** i tyle w temacie, może jeszcze zdarzy się cud

:jaremcio spoko, rozumiem A tak w ogóle to serio, nie przejmuj się moją opinią. Z Twojego punktu widzenia, jestem tylko randomowym kontem na jakimś tam forum w internecie, równie dobrze mogłabym nie istnieć, a moje posty, mogłyby być pisane przez tresowane szczury Podyskutować można, ale nie zastanawiać się nad tym co ktoś taki myśli o Twoich wypowiedziach. Miej to w dupie

:miss_cappuccino A właśnie że nie będę miał w dupie! Nie mów mi jak mam żyć!

Tu jeszcze jeden link - macie piękną fotkę po akcji ratowniczej:

https://www.o2.pl/artykul/bielecki-pokazal-zdjecie-z-revol-az-chce-sie-plakac-6214238915127425a

Na lotnisku do samolotu też szła o własnych siłach, a skoro miała tak bardzo poodmrażane ręce i nogi, to chyba powinni ją na noszach do samolotu wieźć. Prawda?
Oczywiście cieszę się, że Eli żyje i wyszła z tej wyprawy cało, ale płakać mi się chce, że Tomkowi nie było dane otrzymać tej potrzebnej mu pomocy, ale nadal wierzę, że jeszcze nie jest za późno i że znajdzie się ktoś, kto ruszy mu z pomocą. Może ratownicy w tym specjalistycznym himalajskim helikopterze, który lata tam na takich wysokościach.

Przyznam, że po pierwszych publikacjach z tą Francuzką mam mocno mieszane uczucia, co do tej całej sytuacji i akcji. Wygląda, jakby pani, w całkiem niezłym stanie zadbała tylko i wyłącznie o własną dupę, która aż tak strasznie odmrożona nie była. Trzeba będzie poczekać na rzetelne wyjaśnienia...

:empatyczna , przegłaś pałkę, rozumiem w chuj głupie komentarze na onecie, ale tutaj...

Masz zerowe wyobrażenie o tak ekstremalnych warunkach, a mimo wszystko starasz się dopisać ludziom jak najgorsze intencje.

Może zacznijmy od tego, że gość był wytrzymały - był wytrzymały, póki nic poważnego mu się nie działo, póki warunki były dobre, poza tym jak możesz mówić, że był w jakiś sposób silniejszy od niej? Przede wszystkim kobiety są bardziej odporne fizjologicznie na ekstremalne warunki - w tym wypatruj tajemnicy jej cudownego ocalenia. Większy organizm wcale nie oznacza, że jest bardziej wytrzymały, wręcz przeciwnie, potrzebuje więcej zasobów i jest mniej ekonomiczny.

Do samolotu szła o własnych siłach, więc pewnie nic jej się nie stało? Rozróżnij, że czym innym są odmrożenia w warunkach bezpieczeństwa, czym innym na stromej górze, gdzie chwile nieuwagi i Cię nie ma.

Jak mieli ją zabezpieczyć skoro niczego nie mieli? Czemu mieli iść skoro warunki były ekstremalnie niebezpieczne? 1000 metrów na tej wysokości to gigantyczna różnica. Gdyby poszli po niego o tej porze, z taką perspektywą pogody to całkiem możliwe, że skończyłoby się na trzech zgonach. A jakby doszli do rannego to co by z nim zrobili? Na sankach zjechali? Skoro już ją znaleźli to czemu miała kłamać w sprawie tego na górze? Ratownicy nie są tak "empatyczni", żeby jej powiedzieć "a to spierdalaj, poczekaj tutaj a my idziemy dalej".

W chuj ciężko wpisać w google czym jest choroba wysokościowa, albo domyślić się, że odmrożenia mogą mieć różne stopnie.

Za szybko według Ciebie odstąpili od ratowania - a kim Ty jesteś w kontekście himalaizmu i skąd wiesz jakie mieli argumenty?

Napisz jeszcze, tak jak na wp pisali, że w sumie to na tych zdjęciach Francuzka normalnie wygląda i nic jej nie jest.

Ja mam tylko jedno pytanie, dla tych, co tak zawzięcie bronią pasji.
Czy jakby poszedł sobie na Rysy (zimą), to by nie była pasja? Pewnie nie, bo musza być Himalaje. No dobra, czy nie mógł sobie pójść na Mount Everest? Na cokolwiek co dawało szansę bycia uratowanym? To by nie była pasja?

Jedyna aktywność godna nazwania pasją, to pójście na górę niemal nie do zdobycia bez cienia szansy na ratunek w razie wtopy, tylko to się kwalifikuje na pasję?

Spoko, rozumiem potrzebę przełamywania barier i własnych ograniczeń. Jednak w momencie gdy jest to równocześnie na granicy życia i śmierci bez szansy na ratunek, to moim zdaniem nie jest to pasja, ani przełamywanie barier, a jedynie wyszukany sposób popełnienia samobójstwa.

Odnośnie ratowania w górach wysokich ... znacie historię Davida Sharpa ? Opadł z sił pod szczytem Mt Everest, umierał przez kilkanaście godzin; w tym czasie minęło go kilkudziesięciu wspinaczy ...

https://pl.wikipedia.org/wiki/David_Sharp

Jeszcze chwila i ratowników będą oskarżać o nieudzielenie pomocy

W sumie to po części się już zaczęło
https://twitter.com/vobonline/status/957421022701080576

Jakby ktoś nie widział, w jakich warunkach się wspinali na ratunek...

/a>

Ewentualnie tutaj:

Pfff... nie umiem w linki grać...

Moment odnalezienia Revol:

https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=543183636074553&id=537276816665235

https://twitter.com/dominobb/status/957668405766696965

Nevya bardzo obrazowo opisał to co napisałam stronę wcześniej.
I nie to, żebym się chwaliła jaka to ja doświadczona himalaistka jestem - ale już gdzieś na początku tej dyskusji napisałam, że jeśli ona schodzi sama - to jest to bardzo zły znak.
Bo jest taka zasada w górach, że jeśli istnieje cień szansy na uratowanie, to się liny na której jest partner nie odcina.
Musiało byc z Mackiewiczem bardzo źle, skoro ona odcięła i zaczęła schodzić.
Nie każdy jest Dobrosławą Miodowicz-Wolf "Mrówką", która umrze z wyczerpania ratując innych. Ale tam była szansa na uratowanie i ona to zrobiła.