Czym innym jest zajebanie z targu ryby, a czym innym kradzież sieci, którą rybak zarabia i kłusowanie.
A to, o czym pisze :hubbabubba, to różnica między drobną kradzieżą, a chwaleniem się "Ja tę sieć uplotłem!"

:kiol -- no, nie. Działałoby to tak, gdyby kopiowanie sieci -- fizyczne -- było działaniem łatwym i praktycznie bezkosztowym. W sytuacji, gdy masz do czynienia z dobrem, którego pierwotne wytworzenie jest trudne, a skopiowanie łatwe, kradzieżą jest dotarcie do klienta przez kogoś innego niż autor pierwszego egzemplarza lub osoba przezeń wyznaczona.

A ja, jak czytam o takich historiach, to tych plagiatujących jest mi strasznie żal. Jak można zrobić coś takiego? Myślał, że się nie wyda? Myślał, że tak można? Ewidentnie jest jakiś nie do końca sprawny umysłowo. Jego oświadczenie na ten temat tylko to potwierdza :/

Ten typ już "pisał" kolejną książkę z tej serii

Swoją drogą pierwszy raz widzę chomika od tyłu

Gościu pracuje jako informatyk w urzędzie miasta. Czego się spodziewaliście?

Bo wy myślicie, że to tak łatwo splagiatować zapomnianą, zakurzoną książkę na półce w bibliotece.
Po pierwsze, trzeba ruszyć dupę do rzeczonej biblioteki i już samo to to wysiłek nie lada. A jak do tego plagiator ma alergię na kurz, to co wtedy, mądrale?
Po drugie, przy takiej książce nie ma listy lajków, więc skąd ma plagiator wiedzieć, czy się spodoba? Co więcej, bez powodu ta książka zakurzona i zapomniana nie jest.
Po trzecie, nie działa metoda Copyego-Paste'a, więc trzeba wszystko żmudnie z klawiatury wklepywać, a przecież ile to roboty

Dziś już nawet studenty nie kopiują ze starych, zapomnianych podręczników, tylko ze ściąga.pl albo z bryka, i to wedle metody "wytnij skądkolwiek i wklej gdzie bądź"

idius ad 3: OCR

idius
no właśnie to dzisiejsze pokolenia zadziwia mnie swoją głupotą. Chwalą się publicznie gdzie i jakie ściągi robią, podważając z automatu swoje kompetencje. A jak juz plagiatują, to nawet nie chce im się powstawiać synonimów w miejsce wyrazów skopiowanych...
i potem wielkie zdziwienie, że sprawa się rypła...

Zero myślenia, kompletne zero...

Stronki już nie ma hłe hłe:

https://www.facebook.com/pages/Osiem-Franciszek-Kacyniak/1505131126441867?fref=ts

A tak swoja droga czy jest na sali jakis prawnik, ktory moze realnie ocenic ile da sie w takiej sytuacji wyciagnac? I od kogo? Bezposrednio od "autora", czy moze od wydawnictwa, ktore potem bedzie sie bawic w regresy?
Bo wszyscy nawoluja, zeby :I10 poszedl z tym do sadu, a ja mam powazne wrazenie, ze jak przyjdzie co do czego to relanie mozna ugrac tylko kase bedaca rekompensata za straty. Wiec zacznie sie udowadnianie ile :I10 na tym stracil i moze sie okazac, ze beda z tego grosze.

Poważnie mnie zastanawia - co gość sobie myślał? Przecież coś takiego musi wyjść na jaw właściwie od razu.
z punku widzenia użytkownika nie ma znaczenia, czy ten, kto rozpowszechniał miał do tego prawo. Owszem, może to być moralnie nie w porządku (choć to też dyskusyjne, bo w ogromnej większości przypadków można ten sam utwór znaleźć gdzieś indziej udostępniony za darmo przez kogoś, kto na pewno ma do tego prawo), ale ściągnięcie książki, filmu czy piosenki z chomika itp. żadnych praw nie łamie. Poza tym istnieje taka instytucja jak "dozwolony użytek", żeby było śmieszniej z tego tytułu pobierane są opłaty (np. w cenie sprzętu, który może służyć do powielania utworów, jak i nośników danych; i to bez względu na to, do jakich celów ten sprzęt i nośniki są wykorzystywane), które w teorii trafiają do twórców, żeby zrekompensować im szkody. A że ZAiKS i cała reszta tej bandy kasę tę bierze głównie dla siebie...

:jakubfk, zarówno od autora jak i wydawnictwa, a potem wydawnictwo ew. może dochodzić swoich praw w stosunku do autora.