Ja tak mam od kilku lat, jak mi przynoszą fragmenty prac licencjackich i magisterskich, nieraz 99% plagiatu. Ale jak postraszę, że się pożegnamy, że składam doniesienie w dziekanacie, to zaczynają myśleć, ale pod presją.
Generalnie pokolenie "młode" sądzi, że to co w necie to można korzystać do woli, bo w szkole "jechali" na kopiuj- wklej.
Już nie będę pisał o kwiatkach, jak podsyłają moje teksty, które własnym nazwiskiem podpisują, korespondencję z piszącym im pracę, lub wysyłają mi "przez pomyłkę" pracę, z której przepisują innego autora.
Zabić to za mało, ale trzeba wyciągać konsekwencje.
Znam 2 osoby, które za plagiat miały wyroki sądowe, minimum to 6 tysięcy kary, plus proces cywilny, można dostać więcej.
https://forumakademickie.pl/fa/2013/01/piratka-wsrod-filozofow/Ta panienka dostała solidny wyrok finansowy, musiała oddać około 40 tys, zł stypendiów i grantów, poszkodowana chyba złożyła pozew cywilny, a to będzie na moje oko kolejne 20 tys.
I zaczęli ją sprawdzać i okazało się, że i magisterium ma splagiatowane....
Odebrali jej tytuł magistra i wykreślili ze społeczności akademickiej...
A tatuś jest kimś ważnym, chyba profesorem na UWr... Jak to jabłko niedaleko pada od jabłoni.