Czasem wytłumaczenie pewnych rzeczy jest po prostu niemożliwe i dlatego faceci wybierają dyplomatyczne milczenie. Ale przynajmniej dowiecie się, co mają na myśli, mówiąc, że nie chcą żadnego prezentu pod choinkę.
Tak, kochamy swoich pupili i uwielbiamy się z nimi bawić, ale trzeba umieć postawić sobie granicę gdzie zabawa staje się męcząca dla zwierzaka. Te futrzaki chyba nie pałają szczęściem.
Jeśli Boże Narodzenie jeszcze przed nami, to Wesołych Świąt! Jeśli już minęło, to… przeżyjmy je jeszcze raz!
#1. Białe święta po brytyjsku
Istnieje znacznie większa szansa, że biały proszek, jaki pojawi się przy okazji Bożego Narodzenia w Wielkiej Brytanii, to nie będzie śnieg. Przynajmniej jeśli trzymać się oficjalnej definicji. Nie oznacza to jednak, że Brytyjczycy w ogóle nie mogą liczyć na białe święta. Rzecz ponownie rozbija się o definicję, ponieważ Met Office, czyli narodowy serwis meteorologiczny na Wyspach, uznaje Boże Narodzenie za „białe”, jeśli gdziekolwiek w Wielkiej Brytanii 25 grudnia spadnie choćby jeden płatek śniegu. To w zupełności wystarczy. Jeśli zaś chodzi o faktyczne opady, to śniegu lepiej wypatrywać tam od stycznia do marca, wtedy jest większe prawdopodobieństwo.
Mało któremu kierowcy absolutnie nigdy nie zdarza się zaparkować nie do końca tam, gdzie powinien. Kto jest bez winy itp. Jeśli się upiekło, naukę należy wyciągnąć we własnym zakresie. Jeśli się nie upiekło, mandat trzeba będzie zapłacić. Chyba że rzecz akurat wydarzyła się w Lexington w Kentucky. Tamtejsi kierowcy w okresie świątecznym mogą – zamiast płacić karę w gotówce – dostarczyć na akcję charytatywną puszki z jedzeniem. Każde dziesięć puszek liczone jest jako 15 dolarów na poczet kary. I nie, nie ma ograniczeń – każdy chętny może przynieść tyle jedzenia dla potrzebujących, ile tylko zdoła udźwignąć.
Trudno wyobrazić sobie coś gorszego niż święta Bożego Narodzenia spędzone w okopach, na froncie… albo w przygranicznym lesie, niezależnie od tego, po której stronie barykady by się znajdować. Przenieśmy się jednak w przeszłość, do czasów I wojny światowej. To właśnie podczas niej, w 1914 r., miał miejsce tzw. rozejm bożonarodzeniowy. Było to czasowe zawieszenie broni, kiedy alianci oraz Niemcy poczuli świąteczną magię i przestali do siebie strzelać. Jak się okazało, inicjatywa ta nie podobała się dowódcom – ci wręcz zakazywali podejmowania podobnych prób w innych miejscach i w kolejnych latach. Tak czy inaczej, jest coś mocno dającego do myślenia, że ci sami ludzie, którzy jeszcze wczoraj usiłowali się nawzajem zabić, dzisiaj wspólnie śpiewają kolędy i składają sobie życzenia.
#4. Czarnogóra to dobre miejsce, by spędzić święta
Czarnogóra to – subiektywnie, jak w przypadku wszystkich tego rodzaju obwieszczeń – jeden z najpiękniejszych krajów Europy. Turyści odwiedzają go jednak głównie latem, czemu trudno się dziwić, skoro niemal cały ruch ogranicza się do wybrzeża. Tymczasem, wcale się od wybrzeża nie oddalając, warto zajrzeć do Czarnogóry również w zimie. W Kotorze obchody Bożego Narodzenia trwają dwa tygodnie. Zaczynają się 23 grudnia, zgodnie z tradycją obrządku katolickiego, i trwają aż do 8 stycznia, kiedy kończy się Boże Narodzenie świętowane w prawosławiu. Koncerty, imprezy i inne wydarzenia w Kotorze to doskonała okazja do tego, by zasmakować nieco innych świąt. Tym bardziej że Zatoka czy też Boka Kotorska zachwyca o każdej porze roku.
W Boże Narodzenie oraz przed samymi świętami można spodziewać się różnych cudów. Jedni liczą, że zwierzęta o północy skorzystają z okazji i wyrażą swoje głębokie przemyślenia na temat sytuacji gospodarczej w kraju. Inni… nie zaprzątają sobie głowy przesądami. W cuda nie wierzył też niemiecki pułkownik Johan Rahl, który w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych wspierał oddziały brytyjskie. W wigilię 1776 r. otrzymał wiadomość od znanego przestępcy, Mosesa Doana. Nawet jej nie przeczytał – zbyt zajęty był graniem w karty. Kilka dni później wiadomość znaleziono przy jego zwłokach. Głosiła „Waszyngton zbliża się od strony rzeki, dotrze tu niedługo. Doan”.
Martwisz się, że Święty Mikołaj jakoś nie chce do Ciebie zajrzeć osobiście? Owszem, od czasu do czasu podrzuci coś pod choinkę, ale żeby zajrzał, chociaż na kwadrans? Być może problem nie leży bynajmniej po stronie bardzo zabieganego dziadka w czerwonym kubraczku, a – nie wytykając nikogo palcem – po Twojej! Bo czy myślałeś kiedykolwiek o tym, by zachęcić Mikołaja do odwiedzin? Irlandczycy mają na to doskonały sposób. Niektóre rodziny w ramach świątecznej tradycji zostawiają pod świątecznym drzewkiem pintę Guinnessa. I choć zawsze istnieje ryzyko, że Święty wyżłopie piwo i da nogę, zapominając nawet o zostawieniu prezentów, to… z całą pewnością jest to zwyczaj, który warto byłoby bardziej rozpowszechnić!
Jeśli wierzyć tradycji, Święty Mikołaj lata sobie po niebie w zaprzęgu z reniferami – w tym jednym czerwononosym na czele. Ląduje w wybranym miejscu i kontynuuje podróż, ciągnąc sanie po śniegu. A co w miejscach, w których nawet nie do końca wiadomo, czym jest śnieg? Mikołaj musi radzić sobie inaczej. Na Hawajach na przykład przypływa w canoe, dobijając do jakże słynnej plaży Waikiki. Nie jest to zbyt stara tradycja. Wręcz przeciwnie – stosunkowo nowa atrakcja wzbudza jednak spore zainteresowanie. I jeśli tylko akurat nie ma istotnych przeciwwskazań dotyczących gromadzenia się ludzi, na hawajskich plażach pojawiają się tłumy chcące powitać Świętego. Widok absolutnie jedyny w swoim rodzaju!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą