Niedawna przygoda z rekrutacją w mojej pracy. Poszukiwaliśmy wtedy osób na kilka stanowisk biurowych. Wpada Pani ok. 50-tki ubrana w wyliniałego lisa, okulary, włos rozwiany, makijaż rozmazany i że na rekrutację. J(a) - Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
P(ani) - Na rekrutację przyszłam.
J: A na które stanowisko?
P: Z urzędu pracy.
J: Dobrze, ale na jakie stanowisko?
P: No z urzędu pracy mnie tu skierowali.
J: Ja rozumiem, że z Urzędu Pracy, ale na jakie stanowisko, bo my w tej chwili mamy kilka wolnych (wymieniam).
P: No z Urzędu Pracy.
J (już zrezygnowana) - Dobrze, proszę zostawić CV i list motywacyjny.
P: No ja mam tutaj na dyskietce, może mi pani wydrukuje.
Oczy zrobiłam jak 5 zł, tym bardziej, że pani rzeczywiście wyciągnęła z torebki taką archaiczną dyskietkę (...)
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą