Dziś sporo o kościele, ulubionej piosence, porysowanym samochodzie, zdradzonej tajemnicy i wadze łazienkowej. Zapraszam.Kiedy mój synek miał kilka lat, w kościele nie rozumiał różnicy między księdzem a ministrantami i lektorami - generalnie każdy, kto chodził po kościele w długiej białej "sukience" (albie czy komży) to był dla niego "ksiądz".
Na mszy "dla dzieci" czytania czytali rodzice. Któregoś dnia wypadło na mnie - ubrałem się w białą albę i wyszedłem razem z księdzem i ministrantami. Kiedy podchodziłem do ambonki żeby przeczytać czytanie, w ciszy rozległ się donośny, radosny głos mojego syna, który z dumą oznajmił na cały kościół:
To jakiś zupełnie nowy trend - Chińczycy są tak spragnieni niezwykłych rzeczy, których nie można dostać, że sami je budują. Były już samochody, były helikoptery, łódź podwodna, a pan Jinan, zafascynowany obejrzanym przed 4 laty filmem "Transformers" oraz zniesmaczony zabawkami, postanowił stworzyć "coś" na miarę swoich możliwości.
Prawdziwy transformers to prawdziwe wyzwanie, ale akurat Jinan miał pod ręką 70 000 juanów (35 000 zł), które postanowił zainwestować w projekt.
Chociaż brakuje paru szczegółów i lśniących pasków po bokach, samochód w zamyśle autora jest równie żywy co Bumblebee.
Jinan ciągle ulepsza swoje dzieło, a w przyszłości chce zbudować całą flotę transformersów. Oczywiście życzymy mu wszystkiego dobrego. Oby tylko w jego kolekcji nie pojawił się jakiś podstępny Decepticon.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą